czwartek, 31 stycznia 2008

Pączki, lukry


Łożmatkobosko. Nie wiem, czy nazwać to tęsknotą za PRLem, czy chorobliwym i skostniałym przywiązaniem do tradycji... Dziś rano, idąc przez pewną ulicę w centrum, na której mieści się pewna cukiernia, moim oczom ukazała się kolejka złożona z mieszkańców miasta Krakowa spragnionych tłuszczu.
Słodyczy. Dżemu. Lukru. No pączków.
I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że kolejka ciągnęła się przez długość siedmiu kamienic, podczas gdy po drugiej stronie ulicy stała sobie pani sprzedająca zwykle obwarzanki. Tym razem miała pączki, a co. No i ja nie wiem, czy kompletnie nikt nie zwrócił na nią uwagi? Czy też może to jakiś nowy rodzaj snobstwa???
A przed chwilą sms od znajomego - olewam ten bank, może od lutego powinienem zacząć sprzedawać obwarzanki? Mniej stresujące...

Brak komentarzy: